Przedsiębiorcy prowadzący sklepy pod szyldem Delikatesów Centrum zgodnie twierdzą, że po przystąpieniu do sieci franczyzowej ich przychody wzrosły. Czy można uznać, że model biznesowy w formie franczyzy sprawdzi się w przypadku każdego handlowca? Na pewno można rozważyć ten sposób prowadzenia biznesu. Warto zatem zastanowić się czym tak naprawdę jest franczyza, czy jest opłacalna, jak wybrać franczyzodawcę i jakie mogą być zagrożenia prowadzenia biznesu przez franczyzobiorcę.
Z najnowszego raportu firmy doradczej PROFIT system i portalu Franchising.pl wynika, że w 2017 roku powstało ponad 4,3 tys. sklepów i punktów usługowych na licencji –To bardzo dobry, wzrastający wynik, który obserwujemy również w naszej sieci – mówi Michał Groniewski Dyrektor Marketingu Delikatesy Centrum.
Czytaj również: Modele biznesowe, które warto poznać, jeśli chcesz otworzyć własny sklep
– Jako największy branżowy franczyzodawca przeprowadziliśmy wcześniej też własne badania, z których wynika, że ponad 55 proc. właścicieli sklepów planujących otwarcie nowej placówki zamierza to zrobić właśnie w modelu franczyzowym – mówi Michał Groniewski. Wg wspomnianych badań PROFIT system dla właścicieli sklepów, ważna jest rozpoznawalna przez klientów marka, wsparcie i doradztwo franczyzodawcy, mniejsze koszty promocji oraz większe możliwości konkurowania.
Zamiast sięgać do Wikipedii
Aż 80 proc. Polaków nigdy nie słyszało słowa „franczyza”, ale ci, którzy prowadzą już firmę na licencji, bez wahania poleciliby innym taką formę współpracy[2]. Czym zatem jest franczyza? Michał Groniewski z sieci Eurocash tłumaczy: – Najprościej mówiąc to licencyjna działalność gospodarcza ze wsparciem silniejszego partnera z biznesowym doświadczeniem.
Prawne uporządkowanie kwestii franczyzy istnieje w Polsce od 1989 roku i od tego czasu obserwować można stały rozwój tego modelu biznesowego. Najwięcej firm franczyzowych działa w gastronomii i branży spożywczej.
Obecnie na polskim rynku funkcjonuje ponad 1200 marek franczyzowych.[3] Warto jednak pamiętać, że liczba aktywnych systemów franczyzowych jest dużo mniejsza, bowiem wiele firm, które posiadają ofertę franczyzową, nie pozyskuje partnerów zainteresowanych współpracą. Klienci, w tym wypadku przedsiębiorcy, wybierają znane marki, które gwarantują wysoką jakość. Eksperci PROFIT system szacują, że na koniec 2018 roku na polskim rynku działać będzie 1 250 systemów franczyzowych, a liczba zrzeszonych w nich placówek sięgnie 78 tys.
Polskie marki franczyzowe najsilniejsze w kraju
W Polsce najbardziej popularne są rodzime licencje: osiem na dziesięć franczyz stanowią polskie marki, w ramach których działa również większość (ponad 85 proc.) jednostek franczyzowych. Sektor franczyzy jest również liczącym się pracodawcą. Przy średnim zatrudnieniu na poziomie 5-6 osób na placówkę franczyzową łączna liczba zatrudnionych w placówkach franczyzowych przekroczyła 405 tys. osób.
Wraz z franczyzobiorcami i franczyzodawcami na polskim rynku franczyzy pracuje ponad pół miliona ludzi. Firmy prowadzone na licencji franczyzowej to najczęściej małe rodzinne firmy, zatrudniające po kilka osób. To jedna z głównych dróg rozwoju drobnej przedsiębiorczości.[4]
Zobacz też: Ile kosztuje nas czas spędzony na zakupach w hipermarkecie a ile w sklepie osiedlowym?
Jak wygląda start z franczyzą? Na początku warto rozmawiać
Na początku warto sobie zadać podstawowe pytania biznesowe, o swoje kompetencje, możliwości finansowe czy istniejącą wokół konkurencję. Praktycy zachęcają do kontaktu z potencjalnymi franczyzodawcami[5].
– Zawsze bardzo chętnie spotykamy się z przedsiębiorcami zainteresowanymi współpracą z nami. – komentuje Groniewski – Mówimy o perspektywach rozwoju, o potencjalnych zyskach i szczerze mówimy też o kosztach takiej współpracy – dodaje.
– Planując franczyzę trzeba pamiętać o wydatkach; są to przede wszystkim tzw. kwoty wejścia (entry fee) czyli opłaty wstępne za przystąpienie do systemu, a potem o stałych kosztach licencyjnych. Mamy indywidualne podejście do naszych franczyzobiorców – mówi Groniewski – bowiem zdajemy sobie sprawę, że każdy biznes istnieje w trochę innym otoczeniu i w innych warunkach. Dlatego np. indywidualnie dobieramy pakiety startowe - od zwykłych banerów, poprzez dostęp do systemów CRM czy szkolenia sprzedażowe lub produktowe dla załogi.
Franczyza jest zawsze tańsza w uruchomieniu niż samodzielny biznes
Warto zwrócić uwagę, że przystąpienie do sieci franczyzowej jest jednak tańsze od uruchomienia zupełnie nowej placówki od podstaw. Według danych firmy PROFIT system przeciętny koszt uruchomienia placówki franczyzowej wynosi obecnie ok. 160 tys. zł netto.[6] Dlatego tak wiele przedsiębiorców decyduje się na podpisanie umowy franczyzowej, gdzie franczyzodawca daje sprawdzone, bardzo konkretne, policzalne systemy logistyczne, zakupowe, sprzedażowe mimo, że w zamian trzeba oddać część swoich zysków.
Praktycy podkreślają też wartość dobrze podpisanej umowy. Może ona mieć 20, 30 czy 50 stron, ale bardzo dokładanie opisuje świadczenia i obowiązki obu stron. W takiej umowie może znaleźć się naprawdę wszystko, dlatego warto korzystać z usług doradców: prawnika, księgowego, doradcy podatkowego, nawet znajomych itd.
Kim jest multiprzedsiębiorca franczyzowy?
Praktycy i teoretycy franczyzy (Jan Staniewicz[7]) mówią też o multiprzedsiębiorcach franczyzowych. Jeżeli franczyza daje stale dobre know-how i systemy, które pomagają zarządzać i tak naprawdę dużą część pracy wykonują za przedsiębiorcę, to ma on czas, żeby wejść w drugą czy trzecią franczyzę. To pozwala „stanąć na kilku nogach biznesowych” - mieć kilka źródeł przychodów. Oczywiście nadal trzeba dzielić się zyskiem, ale dywersyfikuje się i ryzyko, i przychody.
Jak Eurocash wspiera swoich franczyzobiorców?
Grupa Eurocash jako lider franczyzy na polskim rynku wspiera swoich franczyzbiorców. Są oni po prostu pełnoprawnym partnerem biznesowym, który również ma swoje know-how, którego warto słuchać.
Rada Franczyzobiorców
Sprawnie funkcjonuje Rada Franczyzobiorców, wybierana co 3 lata na drodze demokratycznego głosowania. Członkowie Rady mogą sami się do niej zgłaszać lub są zgłaszani przez innych ze względu na osiągniecia i zaangażowanie w rozwój całej sieci. Czym się zajmuje taka Rada? Opiniuje tematy i projekty, wraz z dyrektorami z centrali wytycza perspektywy na przyszłość, a jej członkowie są źródłem bezcennej wiedzy dla siebie nawzajem. Można powiedzieć, że Rada Franczyzobiorców stanowi pewnego rodzaju think tank dla Grupy - na bieżąco dzieli się wiedzą i doświadczeniem z innym franczyzobiorcami oraz dyrektorami z centrali i stanowi dla nich realne wsparcie.
Franczyzobiorcy mogą wymieniać wiedzą w dedykowanym dla nich workplace - narzędziu, którego żaden inny podmiot na rynku nie oferuje dla swoich partnerów.
Franczyza krok po kroku
– Nigdy nie zostaję sam z pytaniami i wątpliwościami dotyczącymi mojego biznesu. Zawsze mogę liczyć na wsparcie i bardzo profesjonalną opiekę doradcy klienta. Dzięki doradcy jestem na bieżąco z promocjami i nowymi pomysłami Eurocash – mówi Marcin Szufnara, prowadzący 6 placówek sieci Delikatesów Centrum[8].
Jak więc przebiega proces rozpoczęcia współpracy w modelu franczyzowym?
1. Inwentaryzacja obiektu, opracowanie kosztorysu - każdy lokal jest inny, różna jest jego wielkość, dane techniczne, a także lokalne otoczenie - to wszystko wymaga sprawdzenia i oceny, a im lepiej to zadanie zostanie wykonane, tym łatwiejsze będą kolejne kroki.
2. Projekt i aranżacja, podpisanie umowy wstępnej - przedsiębiorca otrzymuje projekt aranżacji sklepu i może też aktywnie włączyć się w najdogodniejsze dla klientów kreowanie przestrzeni sprzedażowej. Umowa wstępna na tym etapie zabezpiecza interesy obu stron.
3. Podpisanie umowy franczyzowej
4. Wyposażenie sklepu - nie trzeba nikogo przekonywać jak ważne są przyjazne klientom półki i lady. A jeśli jeszcze do tego dojdzie atrakcyjna kolorystyka i współczesny design, to sklep z pewnością zostanie zauważony na lokalnym rynku.
5. Szkolenie pracowników - Peter Drucker mówił, że systemy i ludzie to najważniejsze składniki biznesu, bo biznes zawsze robimy z ludźmi. Dlatego jeśli zespół pracowników nie przejdzie przez pełne szkolenie, to ich praca będzie trudniejsza i z pewnością mniej wydajna i efektywna.
6. Instalacja systemu IT jest niezbędna dla płynności procesów zamawiania towarów, ich rozliczania i bezpieczeństwa informatycznego.
7. Dostawa towaru
8. Zatowarowanie sklepu to jeden z najprzyjemniejszych kroków - na półkach pojawiają się towary, które z pewnością przyciągną klientów, w tym wybrane przez przedsiębiorcę produkty lokalne.
9. Montaż reklamy - wszyscy znają slogan „reklama dźwignią handlu” i przecież tak jest w istocie, a praca pod szyldem Delikatesów Centrum daje gwarancje jakości, wyjątkowości i jednocześnie najniższych cen najważniejszych produktów.
10. Otwarcie sklepu jest świętem dla klientów, przedsiębiorcy i ważną datą w jego biznesowej historii, bowiem od tego dnia wiele zależy, a jego początkowe zaangażowanie może przerodzić się dochodowe osiągnięcie.
Zalety współpracy franczyzowej
Przedsiębiorcy współpracujący z Grupą Eurocash wskazują wiele zalet bycia franczyzobiorcą. Podkreślają, że dzięki franczyzie mają w sklepach wiele ciekawych ofert promocyjnych, zdecydowanie niższe ceny produktów oraz bardzo cenne wsparcie reklamowe i marketingowe. Wg prowadzonych badań, zarówno właściciele sklepów franczyzowych, jak i niezależnych uważają, że przynależność do sieci zapewnia większą liczbę klientów (65 proc.), większą sprzedaż (65 proc.) i wyższą wartość jednorazowych zakupów (57 proc.)[1].
Również badania klientów wskazują, że konsumenci coraz chętniej wybierają sklepy i usługi markowe czy będące w sieci, bo dają one przewidywalną jakość po cenie znanej z innych lokalizacji. Franczyzobiorca nie musi od zera budować zaufania klientów. Z drugiej strony rozpoznawalne logo pozwala znacząco zmniejszyć ryzyko biznesowej porażki.
Nie bez znaczenia jest również zmienna sytuacja prawna wpływająca na funkcjonowanie biznesów (m.in. zmiany w rozliczaniu podatku VAT czy zakaz handlu w niedzielę). – Obecna sytuacja to dla nas jako franczyzodawców olbrzymie wyzwanie i jednocześnie szansa – mówi Groniewski – stale monitorujemy aktualne przepisy, by przygotować i wdrożyć najlepsze rozwiązania, ułatwiające funkcjonowanie obecnym franczyzobiorcom i zachęcające do współpracy nowych.
Wsparcie promocyjno-reklamowe
Nie mniej ważne jest wsparcie promocyjno-reklamowe i nie chodzi tu tylko o wielkie kampanie w TV czy Internecie, ale działania na małą skalę, jak choćby ulotki. Jeśli właściciel sklepu sam projektuje ulotki, szuka drukarni, robi korekty - to zajmuje bardzo wiele czasu, a efekt jest dużo gorszy od spodziewanego. Lepiej zrobić to raz, spersonalizować materiały i franczyzobiorca dostaje gotową ulotkę.
Właściciel sklepu poza siecią nie może nawet pomarzyć o takich rozwiązaniach jak rozbudowane programy lojalnościowe (na przykład Delikarta, która wygrała branżową nagrodę Loyalty Awards 2017 w kategorii "Najlepszy nowy program lojalnościowy/aktywność lojalnościowa w 2017 roku"). Dzięki nim przywiązujemy klienta do siebie przez zniżki dla posiadaczy kart (Delikatesy Centrum oferują specjalne "Deliceny" dla posiadaczy Delikarty). Co najlepsze, mając bazę danych zakupów konkretnego klienta, zaawansowane algorytmy pozwalają personalizować promocje. W ten sposób posiadacz karty będzie dostawał więcej naprawdę interesujących go zniżek.
Franczyzobiorca może też często skorzystać z wysokiej jakości katalogów. Zwykłe papierowe gazetki wciąż mocno się trzymają i na pewno nie znikną - są dla wielu klientów ważnym narzędziem poszukiwania promocji. Ale popularność zyskują katalogi w formie magazynów przygotowywanych przez profesjonalne wydawnictwa. Znajdziemy w nich lifestylowe artykuły czy przepisy, gdzie nasze produkty są wplecione w treści - takim przykładem jest Magazyn kulinarny Delikatesów Centrum, który został specjalnie przygotowany dla Klientów na Święta Bożego Narodzenia. Dodatkowo był on zachętą do zapisania się do programu lojalnościowego - posiadacze Delikarty musieli zapłacić za niego tylko 1 grosz, a oprócz tego mogli jeszcze skorzystać ze specjalnych bonów zakupowych.
Przeczytaj także: Jak komunikować ceny? Pricing i strategie cenowe - lekcja obowiązkowa
Wiedzieć więcej
Dla osób zainteresowanych tematem polecamy dwa podstawowe portale piszące o franczyzie, mianowicie portal franchising.pl i portal franczyzawpolsce.pl. Wiedza tam zawarta jest wystarczająca do tego, żeby dobrze się orientować, czym jest franczyza, co oferują franczyzodawcy i na co zwracać uwagę.
Systemy franczyzowe Grupy Eurocash gwarancją sukcesu
Siła grupy:
- przejrzyste zasady współpracy
- kompletny plan marketingowy i rozbudowany pakiet narzędzi marketingowych
- właściwe narzędzia i know-how
- szeroki wybór marek własnych
- kompleksowa wizualizacja sklepu
- dostęp do dostawców i efektywna logistyka zapewniającą rynkową konkurencyjność
- optymalizacja kosztów przedsiębiorcy (preferencyjne warunki zakupu wyposażenia oraz innych usług związanych z funkcjonowaniem sklepu
- profesjonalne szkolenia personelu
Przypisy:
[1] http://franczyza.org.pl/raport-o-franczyzie
[2] https://www.forbes.pl/biznes/franczyza-w-polsce-czy-oplaca-sie-zalozyc-biznes-na-licencji/qb6l9tl
[3] http://franczyza.org.pl/raport-o-franczyzie
[4] http://franczyza.org.pl/raport-o-franczyzie
[5] https://malawielkafirma.pl/franczyza-czy-to-sie-oplaca/
[6] https://www.forbes.pl/biznes/franczyza-w-polsce-czy-oplaca-sie-zalozyc-biznes-na-licencji/qb6l9tl
[7] https://malawielkafirma.pl/franczyza-czy-to-sie-oplaca/
[8] https://www.delikatesy.pl/franczyza
Historia ostatnich 100 lat polskiego handlu pokazuje jak trudną i burzliwą drogę przeszedł nasz kraj, jak bardzo się zmieniał i jak wraz z nim zmieniali się jego mieszkańcy. To nie tylko kalendarium ogromnych przemian w konsumpcji ale też historia przedsiębiorczości, która była w stanie trwać niezależnie od ustroju i sytuacji.
Oto autorskie opracowanie prof. dr hab. Henryka Mruka z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu przygotowane na prośbę Grupy Eurocash z okazji 100-lecia odzyskania Niepodległości przez Polskę.
Okres międzywojenny – 1918-1938 – zamierający handel, 360% inflacji oraz międzywojenny głód i bieda
II Rzeczpospolita to kraj, w którym 50 groszy zarobione na nierządzie musiało wystarczyć na zakup chleba lub dwóch litrów mleka na cały dzień. Skala biedy, ubóstwa i bezdomności po zaborach i pierwszej wojnie światowej była przytłaczająca. Później jeszcze pogłębiła ją wojna z bolszewikami.
Nie pomagała galopująca inflacja, która w październiku 1923 r. wynosiła 360% miesięcznie. W takich warunkach zamierał normalny handel, bo nikt nie wiedział, ile będzie musiał po trzech dniach zapłacić za zamówione towary albo co następnego dnia kupi za uzyskane pieniądze. Wysokie bezrobocie ograniczało możliwość zwiększania konsumpcji.
Sprawdź też tekst: Wielka sprzedaż w małym formacie
Między 1928 a 1937 rokiem liczba osób zarejestrowanych w biurach pośrednictwa pracy wzrosła niemal czterokrotnie. Szacuje się, że na wsi bez pracy pozostawało 3 mln osób. W barakach dla bezdomnych w samej tylko Warszawie w 1938 r. mieszkało ponad 15 tys. osób. W miastach panowało przeludnienie. W jednoizbowych lokalach potrafiło mieszkać nawet do 20 osób.
Sklepy kupców i rzemieślników w poszczególnych regionach kraju znajdowały się w rękach różnych narodowości; żydowskie działały najczęściej tam, gdzie większość mieszkańców stanowili Żydzi. Nie były to schludne i kolorowe wnętrza z jakich korzystamy obecnie. Wyższy standard w miastach miały sklepy jubilerskie lub obuwnicze. Sklepy wiejskie i podmiejskie były zwykle małe, brudne i zaniedbane.
Mimo to kupcy już wtedy wiedzieli, że konieczne jest budowanie relacji z klientem. W tym czasie powszechne było powiedzenie: „Nasz Klient, nasz Pan”. Inna rada brzmiała: „Nie otwieraj sklepu, jeśli nie potrafisz się uśmiechać”. Organizowano promocje związane z otwarciem sklepów, degustacje, stosowano rabaty, rozdawano próbki itp.
W okresie międzywojennym, we Lwowie, wydano podręczniki dla kupców, jak skutecznie zarządzać sklepem. Było tam m.in. zawarte następujące zdanie: „jeśli masz wybór, czy na półce postawić produkt krajowy czy zagraniczny, to lepiej jest postawić wyrób krajowy. On bowiem gwarantuje pracę dla polskiego robotnika oraz podatki dla polskiego państwa”.
Konsumpcja polegała głównie na kupowaniu rzeczy niezbędnych do funkcjonowania. Wysoki odsetek ludności rolniczej powodował, że gospodarstwa wiejskie często wykorzystywały wytwarzane przez siebie produkty na własny użytek. Część z nich była sprzedawana na targowiskach i jarmarkach.
Roczna konsumpcja wybranych artykułów na mieszkańca:
1929 1938
mięso 19 kg 23 kg
cukier 12 kg 12,2 kg
mydło 1 kg 1,2 kg
piwo 8,1 litra 4,2 litra
W wielu biednych gospodarstwach domowych mięso pojawiało się dwa razy w roku – na Boże Narodzenie i na Wielkanoc. Spożywano głównie fasolę, kaszę, bób, kapustę i chleb.
Okres okupacji – 1939-1945 – produkty na kartki oraz 400 – 600 kalorii dziennej racji na osobę przyczyną rozwoju czarnego rynku
W czasie wojny legalny handel sprowadzał się do kupowania produktów sprzedawanych na kartki. Głodowe racje żywnościowe miały wystarczyć Polakom tylko na przeżycie, choć należne około 400-600 kalorii na osobę dziennie mogło w rzeczywistości doprowadzić do śmierci z niedożywienia. Chleb sprzedawany na kartki był gliniasty, gorzki i kruchy. Marmolada nie smakowała owocami, nie była słodka i nie pachniała cynamonem.
Często do jej produkcji jako wypełniacza używano pasty z buraków. Masło praktycznie zniknęło z menu, bo w ramach reglamentacji była dostępna tylko twarda margaryna. Na kartki sprzedawano oprócz tego cukier, mąkę, makaron, kaszę, coś w rodzaju kawy zbożowej i ziemniaki. Sprzedażą za bony były objęte też słodycze i ciastka. Mięso z oficjalnego handlu w praktyce istniało głównie dla Niemców. Mieli oni też swoje godziny sprzedaży na placach targowych.
Czytaj również: Pomysł na biznes czy powtórka z biznesu? Pierwsze kroki z własną firmą
Szansą na przeżycie polskich obywateli był wyłącznie czarny rynek. Rozwijał się handel wymienny i szara strefa. Częstą – podobnie jak przed wybuchem wojny – formą zapłaty np. za pracę była butelka wódki lub spirytusu. W wielu sklepach były tajne schowki na towary „spod lady”. Przechowywano w nich nie tylko żywność, ale też ubrania, tkaniny i buty. Powszechne stało się szmuglowanie żywności ze wsi do miast. Nielegalnie handlowano także węglem i drewnem, współpracując z kolejarzami. Przyłapanie na handlu na czarno groziło rozstrzelaniem, zesłaniem do obozu koncentracyjnego lub przy odrobinie szczęścia karą chłosty na posterunku policji.
Pogromy mniejszości narodowych i aresztowania kupców oznaczały likwidacje sklepów, choć Niemcy w każdej chwili mogli je zabrać wszystkim polskim właścicielom. Już w 1939 r. w Kraju Warty skonfiskowano ponad 12 tys. z 24 tys. przedsiębiorstw handlowych. Wojna osłabiła cały polski handel, redukując liczbę sklepów na wszystkich terenach okupowanych przez Niemcy. Całkowicie zlikwidowana została własność żydowska.
Okres 1945 – 1950 – komunizm zabija sektor prywatny
Zaraz po wojnie brakowało towarów i kapitału, a kupców często zastępowali szabrownicy. Mimo to prywatny handel szybko zaczął się odradzać. Dostarczaniem artykułów pierwszej potrzeby zaczęło zajmować się państwo. Wolny rynek był wspierany przez reglamentację żywności, środków higieny, odzieży i opału. Oprócz cen wolnorynkowych obowiązywały ceny urzędowe.
Produkty konsumpcyjne już w 1945 r. zaczęły wypełniać prywatne sklepy, ale w upaństwowionym przemyśle i kolektywizowanym rolnictwie „masy” nie było na nie stać. Komuniści szybko oskarżyli o to wolny rynek, handlowców i spekulantów. Receptą na spokój społeczny miało być zamknięcie prywatnych sklepów i usunięcie z handlu luksusowych artykułów. W tym celu władza ludowa wywołała tzw. „bitwę o handel” – plan likwidacji kupiectwa, który udało się zrealizować w latach 1947-1949.
Właściciele sklepów, którym zarzucano zawyżanie cen, byli karani nie tylko finansowo ale również kierowani do obozów pracy. Kupcom groziło też zamknięcie przedsiębiorstwa, pozbawienie uprawnień handlowych lub odebranie praw do zajmowanego lokalu. Do roku 1950 władzom udało się zlikwidować prywatny handel, a ten spółdzielczy został przejęty przez państwo. Sektor prywatny w gospodarce, poza rolnictwem, właściwie przestał istnieć. W 1946 r. było w Polsce 124 tys. sklepów, a cztery lata później prawie 34 tys. mniej. Upadło 66% hurtowni.
Prywatne przedsiębiorstwa komuniści zastąpili centralami handlu hurtowego. W większych miastach powstały państwowe domy towarowe (PDT), w których sprzedawane były wyroby państwowego przemysłu. W większości miast działały też sklepy detaliczne Państwowej Centrali Handlowej. Rosła liczba sklepów zreorganizowanego i kontrolowanego przez państwo ruchu spółdzielczego.
Mimo to placówki państwowe nie były w stanie ani operatywnością ani swoją liczbą zastąpić zniszczonego handlu prywatnego. W wielu miejscach powstały tzw. pustynie handlowe, gdzie ludzie w ogóle nie mieli dostępu do sklepów detalicznych. Na jeden sklep masarski mogło przypadać nawet 5 tys. osób! W efekcie normalnym zjawiskiem stały się kolejki i fatalna obsługa klientów.
Po „wygraniu” bitwy o handel komunistom udało się w 1949 r. znieść reglamentację kartkową i rozdzielnictwo dóbr różnym uprawnionym grupom społecznym. Zamiast tego pojawiły się bony tłuszczowe, które pozwalały kupować deficytowe tłuszcze po cenach komercyjnych (po urzędowych ich brakowało). Na podstawie talonów sprzedawano też inne produkty m.in. mleko, materiały budowlane i np. buty sprowadzane z Czechosłowacji. Notorycznie brakowało obuwia, odzieży, mąki, niektórych rodzajów kasz, ryb, herbaty i oleju. Największe niezadowolenie społeczne budził jednak brak mięsa i tłuszczów.
Okres 1951 – 1990 – władze dzielą się biedą i pożyczają pieniądze, kartki na wszystko
Gospodarka centralnie planowana nie była w stanie poradzić sobie ani z podażą produktów ani z zaspokojeniem popytu. Ekipa Władysława Gomułki, która rządziła Polską w latach 1956-1970, przyjęła model rozwoju zakładający utrzymanie konsumpcji na jak najniższym poziomie. Bardziej to przypominało dzielenie się biedą niż dobrami. Zupełnie inną politykę przyjęła ekipa Edwarda Gierka, która za pieniądze pożyczane na świecie doprowadziła do skokowego wzrostu konsumpcji w Polsce.
Statystycznie na żywność na początku lat 70. szła połowa zarobków Polaków, a pod koniec – niewiele ponad jednej trzeciej. Dziś to jest jeszcze mniej. Między rokiem 1970 a najlepszym w gospodarce PRL rokiem 1978 konsumpcja żywności wzrosła o 40%, a artykułów nieżywnościowych – jak sprzęt AGD czy meble – aż o 100%. Największy wzrost dotyczył jednak wyrobów alkoholowych.
Konsumpcyjny sen skończył się dość szybko. W ostatniej dekadzie PRL większość podstawowych artykułów była znowu reglamentowana. W 1976 roku pojawiły się kartki na cukier, co było ewenementem, bowiem produkcja cukru na świecie była wtedy na wysokim poziomie. Spowolnienie gospodarki po roku 1981, związane ze strajkami oraz wprowadzeniem stanu wojennego, przyczyniło się do wprowadzenia kartek m.in. na mięso, mąkę, masło, mydło i proszek do prania, benzynę, buty i czekoladę. Przed świętami brakowało musztardy, chrzanu i majonezu.
Przed sklepami zawiązywały się tzw. komitety kolejkowe, które w oparciu o listy oczekujących próbowały sprawnie organizować sprzedaż deficytowych towarów. W 1981 roku powołano tzw. ogródki pracownicze, które jako rodzinne ogrody działkowe funkcjonują do dziś. Dzięki nim szczęśliwcy mogli produkować własną żywność. Swoje gospodarstwa prowadziły niektóre zakłady pracy, dzięki czemu ich pracownicy mogli np. na święta dostać tzw. rąbankę. Ostatnie kartki na żywność zniesiono dopiero latem 1989 r.
Państwowy handel nie był w stanie nadążyć za rosnącą konsumpcją i rozwojem miast. W 1980 r. działało w Polsce 130 tys. sklepów, czyli zaledwie 6 tys. więcej niż w roku 1946, mimo że liczba ludności wzrosła w tym czasie aż o 12 mln osób. Znowu „lekarstwem” miały być sklepy dla wybranych grup społecznych i przyzakładowe.
Nazwę „Konsumy” przyjęło Przedsiębiorstwo Gastronomiczno-Handlowe, które prowadziło sklepy, kasyna i stołówki dla pracowników MSW, MO i SB. Specjalne sklepy powstawały też na Śląsku, dla górników. W celu pozyskiwania walut wymienialnych od obywateli w 1972 powstało Przedsiębiorstwo Eksportu Wewnętrznego (Pewex), gdzie możliwe były zakupy za dolary oraz bony PeKaO (od 1990 roku można było także płacić złotym).
Koszty życia w PRL były bardzo wysokie. Tani był w zasadzie tylko chleb, bo państwo dopłacało do jego produkcji. Przy niższych niż obecnie pensjach relatywnie droższe były: mąka, cukier, mięso, wędliny, jajka, mleko, śmietana, wódka, piwo, jabłka, cebula, pończochy, rajstopy, artykuły sportowe, AGD i inny sprzęt techniczny. Mimo to wiele z tych towarów i tak trudno było kupić, a ceny „spod lady” były jeszcze wyższe.
Oprócz chleba relatywnie tanie były papierosy. Banany, cytryny lub pomarańcze pojawiały się „od święta”. Owoce rodziny kupowały często tylko z myślą o dzieciach. Brakowało artykułów higieny. Mimo wysokich cen samochodów popyt był tak duży, że trzeba było na nie zdobywać talony i latami wpłacać pieniądze na tzw. przedpłaty. Auta używane dostępne „od ręki” na giełdach mogły kosztować tyle co nowe na talon.
Na drogich rajstopach i pończochach rozwinęła się w PRL dziś już zapomniana usługa repasacji, czyli podnoszenia oczek. Były to akceptowane przez komunistów jednoosobowe przedsiębiorstwa prywatne, działające zazwyczaj przy sklepach różnych branż. Do założenia takiej „firmy” wystarczyły: krzesło, stolik, dobre oświetlenie i igła do repasacji.
Okres 1990 – 2018 – otwarcie granic i dynamiczny wzrost gospodarczy. Zmiana handlowej percepcji, konsument górą
Wolność gospodarcza zaowocowała powołaniem do życia wielu nowych przedsiębiorstw. Widoczny wzrost jakości życia, także związany z dostępnością towarów, był efektem dynamicznego rozwoju handlu. Otwarcie granic spowodowało, że w miastach ustawiano stragany, otwierano tzw. „szczęki”, nawet układano produkty na łóżkach polowych lub wprost na ulicach.
Czytaj też: Jak zarządzać asortymentem w sklepie spożywczym?
W szybkim tempie powstawały hurtownie oraz sklepy detaliczne, nie tylko małe, pojedyncze, ale także wielko powierzchniowe (tzw. markety). Otwarcie gospodarki w 1990 roku przyczyniło się do wejścia do Polski z inwestycjami wielu zagranicznych sieci handlowych. Skuteczną walkę z narastającą konkurencją podjęły sklepy spółdzielcze, które przetrwały próby upaństwowienia w okresie PRL.
W latach 1990 – 2000 polscy konsumenci zaczęli kupować więcej wszystkiego z wyjątkiem alkoholu i tytoniu. Dynamika sprzedaży wyglądała następująco:
ogółem 152% towary konsumpcyjne 146% żywność 155% alkohol i tytoń 92% towary nieżywnościowe 145% towary niekonsumpcyjne 232% gastronomia 113%
W latach 1990 – 2000 odnotowano też ogromny wzrost liczby sklepów:
1990 2000 sklepy 237 000 432 000 liczba sklepów o pow. ponad 400 m.kw. 2231 3937 liczba osób na 1 sklep 161 89
W 2016 roku pojawiły się oznaki nasycenia rynku, bowiem liczba sklepów spadła do 367 tys. W miastach mieszkało już ponad 60% ludności Polski. Prowadziło to do zmniejszenia skali spożycia naturalnego (z własnej produkcji) oraz do wzrostu zakupów w handlu detalicznym. Dynamicznie wzrastało wyposażenie gospodarstw domowych w dobra trwałego użytku: lodówki, pralki, zmywarki, telewizory, komputery, telefony komórkowe. Skokowo wzrosła też liczba samochodów osobowych. To co Polska i Polacy osiągnęli po 1989 r. jest wyjątkowe po względem konsumpcji, poziomu życia i możliwości prowadzenia działalności handlowej.
Karty w polskim handlu zaczął rozdawać konsument. To on wybiera sklepy, kategorie i marki produktów. Kieruje się głównie ceną, ponieważ chce kupować jak najtaniej. Nowym zjawiskiem jest poszukiwanie jakości. Przed dokonaniem zakupu częściej sprawdzamy i porównujemy produkty. Chcemy mieć wybór.
W ostatnich latach rozwinęły się w Polsce 4 segmenty handlu detalicznego: dyskonty, supermarkety, hipermarkety i sklepy niezależne – małoformatowe. Do tego doszedł handel online. Zakupy dla niektórych stały się formą spędzania czasu.
Jednak nadal ponad 40% artykułów szybko zbywalnych sprzedaje się w małych i średniej wielkości sklepach, co czyni nasz kraj wyjątkowym na tle Europy Zachodniej. W hipermarketach, dyskontach i supermarketach częściej robimy duże zakupy, na zapas lub w związku ze specjalnymi okazjami. Natomiast mały format i dyskonty służą nam przede wszystkim do małych, codziennych, rutynowych i czasami nieplanowanych zakupów.
Sklepy niezależne nadal odgrywają dużą rolę dzięki temu, że są blisko konsumenta. W polskich mieszkaniach zazwyczaj używa się małych lodówek, co zmusza do częstszego kupowania wielu podstawowych produktów. Coraz większy wpływ na zachowania konsumentów mają też takie zjawiska społeczne jak: rosnący odsetek osób w starczym wieku, spadająca wielkość gospodarstw domowych i rosnąca liczba gospodarstw jednoosobowych.
Małoformatowe sklepy angażują się też w życie lokalnych społeczności i oferują produkty lokalnych producentów. Cały czas bliskie jest im nagłaśniane prawie 100 lat temu zalecenie, by stawiać na wyrób krajowy. Budują bliskie relacje z klientami, wspomagając lokalne szkoły, przedszkola, domy kultury i inne inicjatywy, o czym świadczy m.in. tegoroczna akcja „Lokalni Herosi – 100 inicjatyw przedsiębiorców na 100-lecie niepodległości”.
Przeczytaj też: Brakuje zawodowców. Pilnie poszukiwani sprzedawcy i handlowcy
W badaniu Smart Insights w 2022 r. aż 83 proc. konsumentów deklarowało, że wygoda podczas zakupów jest obecnie ważniejsza niż pięć lat temu [1]. Trend conveniece zyskuje coraz większą popularność, także w Polsce. Klienci oczekują od sklepów czegoś więcej, niż tylko najlepszej ceny – liczy się także szybkość zakupów i możliwość załatwienia kilku spraw w jednym miejscu. Jakie zmiany w duchu convenience możesz wprowadzić w swoim sklepie? Odpowiadamy.
Lokalne sklepy konkurują na rynku już nie tylko z supermarketami czy dyskontami, ale od kilku lat także z handlem e-commerce. Jednocześnie sytuacja gospodarcza w kraju sprawia, że coraz więcej osób oszczędza, zmniejszając częstotliwość zakupów i kupując mniej. Aby przyciągnąć nowych lub utrzymać grono stałych klientów, sklepy muszą wyjść naprzeciw ich potrzebom i – oprócz atrakcyjnych cen – zaoferować także dodatkowe korzyści.
Convenience to odpowiedź na nowe wymagania konsumentów. Trend ten dąży do zwiększania szeroko pojętej wygody zakupowej klientów: od kas samoobsługowych, poprzez szeroką ofertę produktów gotowych, takich jak hot dogi czy kawa, aż po usługi dodatkowe, np. możliwość wysyłki paczek. Niektóre z tych rozwiązań nie wymagają dużego nakładu pracy ani finansów z Twojej strony i łatwo zaimplementować je w placówce. Wiele gotowych narzędzi dostarcza także Grupa Eurocash.
Convenience w Twoim sklepie – jakie zmiany warto wprowadzić?
- Kasy samoobsługowe: pozwalają przyspieszyć zakupy, usprawnić obsługę i zminimalizować kolejki. Możliwość płatności kartą lub telefonem to duże udogodnienie – w dzisiejszych czasach coraz rzadziej nosimy w portfelu gotówkę. Takie kasy pozwalają także na łatwe zeskanowanie aplikacji lojalnościowej lub wpisanie numeru telefonu, na który zarejestrowane jest konto. Coraz więcej sklepów lokalnych oferuje kasy samoobsługowe, więc warto zastanowić się nad wprowadzeniem ich także w swojej placówce. Ich liczba zależy od natężenia ruchu i ilości wolnego miejsca do zagospodarowania w sklepie. Więcej o kasach samoobsługowych znajdziesz tutaj.
- Programy lojalnościowe: w poszukiwaniu najkorzystniejszych ofert konsumentom pomagają mobilne aplikacje lojalnościowe. Można w nich zbierać punkty, a następnie wymieniać je na zniżki czy darmowe produkty, albo zyskać dostęp do specjalnych cen, dostępnych tylko dla członków programów. Dla sieci franczyzowych i partnerskich współpracujących z Eurocash dostępne są programy lojalnościowe i aplikacje – to najlepszy sposób na budowanie lojalności konsumenckiej i utrzymanie grona stałych klientów. Więcej na ten temat przeczytasz tutaj.
- Atrakcyjny asortyment: w sklepach typu convenience klienci poszukują kilku kategorii produktowych, o które warto zadbać, kompletując asortyment. Należą do nich m.in. produkty impulsowe, które najlepiej umieścić w strefie przykasowej, artykuły śniadaniowe czy gotowe dania do podgrzania. Coraz więcej placówek wprowadza do swojej oferty także ciepłe posiłki dostępne na miejscu, takie jak hot dogi i zapiekanki, a także napoje. Dzięki temu klienci mogą wstąpić po kawę w drodze do pracy lub zjeść coś ciepłego bez gotowania.
- Dłuższe godziny otwarcia: klienci cenią sobie możliwość zrobienia zakupów o dowolnej porze, często wcześnie rano, jeszcze przed pracą, a czasami późnym wieczorem, kiedy wybierają się na spotkanie towarzyskie czy potrzebują kupić coś na kolację. Sprawdź, w jaki sposób kształtuje się ruch w ciągu dnia i dostosuj godziny otwarcia sklepu.
- Dodatkowe usługi: Twoi klienci na pewno docenią możliwość załatwienia kilku spraw przy okazji robienia zakupów, np. nadania lub odebrania paczki, opłacenia rachunków czy wypłacenia gotówki. Szybkość i wygoda – tego poszukują konsumenci, dlatego warto wprowadzić kilka dodatkowych usług do swojej placówki, aby przyciągnąć nowych klientów i zwiększyć sprzedaż. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na ten temat, przeczytaj ten artykuł.
Convenience w Twoim sklepie – korzyści dla placówki
Konsumenci, którzy cenią sobie wygodę i szybkość zakupów, będą wdzięczni, jak weźmiesz pod uwagę ich potrzeby i dostosujesz do nich swój sklep. W ten sposób zbudujesz ich lojalność, dzięki czemu będą wracać po kolejne zakupy właśnie do Twojej placówki. Jeśli zapewnisz im dodatkowe korzyści, takie jak np. usługi paczkowe, masz szansę zwiększyć sprzedaż – odbierając przesyłkę, klienci chętnie zrobią przy okazji zakupy, oszczędzając tym samym czas.
[1]https://www.dlahandlu.pl/technologie-i-wyposazenie/co-to-znaczy-convenience-sklep-musi-konkurowac-nie-tylko-cena,106622.html
Brak wyników wyszukiwania
Spróbuj wyszukać ponownie.