12-10-2020

12/10/2020

Zaufanie do źródeł żywności w epoce greenwashingu i koronawirusa

Dodanie przymiotnika „ekologiczny” do nazw produktów żywnościowych sprawia, że klienci chętniej po nie sięgają. Na tej samej zasadzie działają skróty eko, bio czy organic. Ekologia bowiem, tak jak i natura, budzą pozytywne skojarzenia. Wszyscy wierzymy, że te właśnie towary powstały w wyniku dbałości o zdrowie, brak im szkodliwych substancji, a produkcja od A do Z była przyjazna dla środowiska.

Trzeba jednak pamiętać, że możemy paść ofiarami greenwashingu, zwanemu potocznie zielonym kłamstwem lub - dosadniej – „zieloną ściemą”. Wiele firm podsuwa, pod chwytliwymi hasłami, typu „zdrowa żywność” produkty, które lepiej omijać z daleka. Jak się nie dać?

Eko, bio, organic - co to znaczy?

Szukając ekologicznie wytwarzanej żywności, stykamy się z trzema oznaczeniami na etykiecie – bio, eco lub organic. To oznacza, że uprawa roślin albo hodowla zwierząt nie przyniosła szkód środowisku, a jednocześnie jest korzystna dla zdrowia konsumentów.

Na przykład – eko-kurczak, zanim trafi na sklepową półkę, miał do dyspozycji wolny wybieg, objadał się ziołami i ziarnem, które nie przeszły żadnej chemicznej obróbki. Wszystko, co jadł, pochodziło z gospodarstwa. Nie dostawał antybiotyków ani hormonów. Po prostu musiał być tak karmiony i otoczony opieką, żeby nie chorował.

Termin organic bardziej dotyczy upraw. Chodzi o to, żeby nie stosować chemicznych oprysków i nawozów sztucznych, ale naturalną metodę polegającą na płodozmianie. Przykładowo – w pierwszym roku na polu rosną ziemniaki, w następnym – warzywa korzeniowe, w kolejnym – strączkowe, a na koniec – kapusta. Dzięki płodozmianowi ziemia nie jałowieje.

Jakie warunki musi spełniać żywność ekologiczna?

Napis eko, bio lub organic na opakowaniu to jeszcze nie wszystko. Producent, który chce sprzedawać artykuły, zasługujące na miano ekologicznych, musi spełnić określone warunki stawiane przez Unię Europejską. Zakazane są, oprócz wymienionych już nawozów chemicznych i pestycydów oraz antybiotyków czy hormonów, także modyfikacje genetyczne. Co istotne, zwierzęta muszą żyć w dobrostanie, otoczenie powinno być czyste, a cała produkcja ekologiczna nie powinna sąsiadować z klasyczną produkcją przemysłową.

O tym, że produkt spełnia te wszystkie warunki, świadczy symbol liścia, utworzonego z 12 gwiazdek na zielonym tle, umieszczony na opakowaniu. Tak właśnie wygląda unijny certyfikat, zawierający także informacje o kontroli towaru oraz skąd pochodzą surowce rolne.

Na czym polega greenwashing, czyli „zielona ściema”?

Moda na ekologię, w tym także żywnościową, sprawia jednak, że wielu producentów, bez niezbędnych certyfikatów, stara się włączyć w ten nurt swój towar. Mamy więc zielone oznaczenia, opisy typu „zdrowa żywność” czy „żywność bez GMO”, przy czym wewnątrz opakowań kryje się żywność wysoko przetworzona, czyli po prostu produkowana przemysłowo, wzbogacona różnymi substancjami dodatkowymi, na przykład cukrem, solą, tłuszczem, zagęszczaczami, konserwantami czy ulepszaczami smaku, najkrócej mówiąc – wszystkimi niepożądanymi E. Tego typu produkty mają dość nienaturalne proporcje składników. Nienaturalne w tym sensie, że trudno o taką kombinację w przyrodzie.

Dietetycy zwracają uwagę na to, że trudno te składniki zbilansować, żeby skomponować z nich zdrowy posiłek. Mogą też szkodzić zdrowiu. W tym kontekście często mowa o tanich tłuszczach trans, które przedłużają termin przydatności do spożycia, ale jednocześnie upatruje się w nich czynników sprzyjających chorobom, na przykład cukrzycy i chorobom serca.

Czym różni się żywność wysoko przetwarzana od żywności przetwarzanej?

Żywności wysoko przetwarzanej nie mylmy z żywnością przetwarzaną. Pasteryzacja, suszenie, mrożenie czy kiszenie zwiększa trwałość. Dzięki temu można, na przykład, urozmaicić zimową dietę mrożonymi warzywami i owocami, a także tak modnymi ostatnio kiszonkami. Tych ostatnich jest na rynku sporo, poczynając od ogórków i kapusty, a kończąc na kimchi czy soku z kiszonego selera. To najczęściej produkty, które można zaliczyć do eko lub bio.

Wracając do greenwashingu, przed zakupem coraz większa grupa konsumentów uważnie czyta listę składników. Wiadomo bowiem, że nie wystarczy kierować się nazwą. Nie wszystko jest „prosto z lasu” albo „prosto z ogrodu” i „wyprodukowane wyłącznie z naturalnych składników”. Nie każdy towar, zaopatrzony w „zielone” logo producenta, jest ekologiczny, nawet jeśli głosi to napis, umieszczony wielkimi literami na opakowaniu.

Jak opinie o produkcie wpływają na zaufanie konsumentów?

Aż 65 procent konsumentów chce, żeby na opakowaniu było mniej grafiki i haseł, a za to wyraźnie i przejrzyście opisany skład.[1] Kiedy przestają ufać reklam, to niezwykle cenna staje się rekomendacja. Jak wynika z powyższej grafiki Eurocash, dla kupujących najważniejszym źródłem informacji o produkcie, w przeważającym stopniu, są opinie bliskich i zaufanych osób – przyjaciół i rodziny. Dotyczy to aż 35% badanych. Na drugim i trzecim miejscu znalazło się zaufanie komunikatom o produkcie, które pochodzą ze środków masowego przekazu – telewizji, radia (26%) i internetu, włączając w to social media (23%).

Krótka droga od producenta do konsumenta

Mimo że większość Polaków przyznaje, że jedzenie to przyjemność, aż 65 procent uważa, że ta przyjemność może im szkodzić. Niepokój wynika przede wszystkim z wiedzy o tym, jak potężnej degradacji ulega środowisko naturalne. Bezpośrednio na jakość żywności, według respondentów badania, którą przeprowadził w 2018 roku Kantar, wpływają zanieczyszczenie, pyły i toksyczne substancje, unoszące się w powietrzu i przenikające do ziemi. Stąd też coraz większe zainteresowanie żywnością eko i bio.

Niemal połowa respondentów najchętniej kupowałaby ją bezpośrednio u rolników i hodowców bydła oraz w małych firmach rolno-spożywczych.

Najchętniej zaopatrujemy się w żywność na targu. Deklaruje to aż 63 procent badanych Polaków. Na drugim miejscu są rolnicy, od których kupuje 1/3 respondentów. Wynika stąd, że chcemy, żeby droga od producenta do konsumenta była jak najkrótsza.

Być może też dlatego całkiem spora grupa badanych najbardziej ufa sobie, uprawiając samodzielnie warzywa i owoce na działkach i w przydomowych ogródkach. A jeśli nie ma na to miejsca i czasu, trzymamy przynajmniej zioła i przyprawy na parapecie, albo mini uprawy na balkonach.

„Zjawiska takie jak dążenie do naturalności, wrażliwość na punkcie zdrowia, oczekiwanie prostoty, zaangażowanie we własną produkcję oraz szukanie lokalnego zaopatrzenia w produkty silnie definiują oczekiwania konsumentów […] Trendy te wywierają silną presję na rynku i mogą zwiastować nowe podejście branży spożywczej”[2] - stwierdza ekspert Kantara, Piotr Łukasiewicz.

To nowe podejście polega, między innymi, na wykorzystaniu możliwości, jakie daje cyfryzacja. Dzięki odpowiednim aplikacjom konsument mógłby, dla własnego spokoju, prześledzić, co dzieje się z produktem. Znając jego historię od pola i zagrody do sklepowej półki, będzie wiedział, czy kupił faktycznie ekologiczny produkt.

Cyfryzacja pozwala też na tworzenie specjalnych internetowych platform sprzedaży, gdzie konsument może kupić wybrany produkt od rolnika. W ten sposób, po ulubiony miód nie będzie musiał wyprawiać się na drugi koniec Polski, a małe, rodzinne gospodarstwo rolne może zaistnieć w świadomości klientów, którzy inną drogą nigdy by się o nim nie dowiedzieli. Klientem nie musi być zresztą tylko konsument. Ten sam sposób jest wygodną drogą zaopatrzenia małych sklepów, do których chętniej wyruszamy po mniejsze, ale i zdrowsze porcje warzyw, owoców, mięsa, nabiału czy różnego rodzaju przetwory.

Bezpieczeństwo artykułów spożywczych a koronawirus – czy żywność spoza Polski jest bezpieczna?

Co z żywnością spoza kraju? Poznając nowe zwyczaje kulinarne, zaczynamy też gustować w innych, niż krajowa, kuchniach. Prosta przekąska, typu szynka parmeńska owinięta wokół ćwiartek melona, oznacza jednak zakup towarów pochodzących z zagranicy. Kupujemy, na przykład, cytryny, pomarańcze i inne owoce, które w Polsce nie rosną. Jemy ośmiornice, krewetki, kalmary, sery i wędliny z różnych stron świata.

Oczywiście, możemy sprawdzić na opakowaniu, czy kupujemy żywność ekologiczną. Teraz jednak pojawiły się nowe pytania, związane już nie z ekologią, ale z pandemią koronawirusa.

Obawy dotyczą przede wszystkim produktów sprowadzanych z zagranicy. Stamtąd bowiem, a dokładniej z Azji, pochodzi wirus dróg oddechowych, groźny dla płuc.

Jak jednak zapewnia Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), zgodnie z aktualną wiedzą, nie ma dowodów na to, że żywność może być źródłem lub pośrednim ogniwem przenoszenia się wirusa SARS COV-2.[3] Potwierdza to Główny Inspektor Sanitarny kraju.

Jedyna możliwość to zakażenie żywności przez nieostrożność konsumenta lub sprzedawcy, czyli, na przykład, przez dotknięcie nieopakowanych produktów przez osobę zakażoną. Dlatego też Światowa Organizacja Zdrowia przygotowała dokładne wytyczne, w jaki sposób, w czasie pandemii, należy dbać o wspólne bezpieczeństwo w czasie sprzedawania i przygotowywania składników posiłków. Można je znaleźć na stronach GIS. W odpowiedzi na to Frisco zadbało o dostawy bezdotykowe, które ograniczają interakcje kupujących z osobą dostarczającą żywność. Zamówienie można opłacić online, a jedzenie zostanie zostawione pod drzwiami.

Czytaj też:Polskie produkty regionalne zyskują na popularności

Zgodnie z definicją Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) bezpieczeństwo żywności odnosi się do zapewnienia, że żywność nie spowoduje szkody dla konsumenta, jeśli jest przygotowywana i/lub spożywana zgodnie z przeznaczeniem. Temat bezpieczeństwa żywności w dobie pandemii koronawirusa to temat szczególnie ważny. Klienci muszą wiedzieć nie tylko, co jest dla nich bezpieczne i zalecane, ale ważne jest również dementowanie nieprawdziwych informacji, które powodują niepotrzebny lęk przed zakupem określonych środków spożywczych.

Grupa Eurocash zdając sobie sprawę z panujących zagrożeń wprowadziła standardy zapewniające najwyższy poziom bezpieczeństwa i jakości produktów. Każdego dnia z należytą dokładnością przestrzegamy wszelkich polityk w zakresie posiadanych certyfikatów, w tym m.in.  ISO 22000, certyfikaty dotyczące łańcucha dostaw czy wspomniany wcześniej unijny certyfikat potwierdzający ekologiczne pochodzenie produktów.

[1] https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/gdzie-kupujemy-zywonosc-komu-ufamy-badanie-kantar_1

[2] https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/gdzie-kupujemy-zywonosc-komu-ufamy-badanie-kantar_1

[3] https://gis.gov.pl/aktualnosci/qa-dotyczace-zywnosci-i-koronawirusa/?fbclid=IwAR39MlYJbIqfQabeDi1axAoy1tpn9rFBGu7H5NgKKGemfI9nPbznE7Cve7o

       

Podobne artykuły